Obudziłam sie z potwornym bólem nogi i głowy. Skrzywiłam sie na samą myśl o wczorajszym feralnym dniu. Potrząsnęłam głową lekko by nie myśleć o tym i próbowałam wstać. Ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwiał. Tym kimś był Zayn, który jakimś dziwnym trafem spał obok mnie w samych bokserkach, które były lekko ściągnięte w dół i aż prosiły się by je ściągnąć. Dopiero po kilku minutach ocknąwszy się ogarnęłam że patrzę sie na niego z otwartymi ustami z taką pasją.. a na dodatek jestem prawie naga! Co stawia mnie w dwu znacznej sytuacji i gdyby nie moja postrzelona noga, wyglądało by to dziwnie. Zdjąwszy jego rękę z mojej piersi próbowałam stanąć, ale nie udało sie to. Westchnęłam.
Jak na zawołanie Zayn się poruszył, a ja zaczęłam na niego krzyczeć co tu robi i żeby stąd wyszedł. Lekko zdezorientowany pognał za drzwi. Zauważywszy jakiś dzwoneczek na półce wzięłam go do ręki.
Obróciwszy nim trzy razy w palcach zadzwoniłam. Po niecałych dwóch minutach pojawiła się przy mnie cała zgraja chłopców mówiąc mi że dziewczyny pojechały na zwiady. Martwiłam sie o nie. A co gdyby Scott postanowił zrobić coś im? Szybko odrzuciłam tą myśl od siebie, ale postanowiłam dmuchać na zimno i pojechać po nie. Gdy już miałam stawać Louis zauważył to w porę i przycisną mnie swoim dużym ciałem do łóżka że aż nie mogłam oddychać.
- C-co ty robisz? - powiedziałam łapczywie łykając powietrza.
- Nie pozwolę byś pojechała po nie w takim stanie. One nie są same. Umieją o siebie zadbać.- próbował mnie uspokoić, ale to nie działało. Chłopak powoli mnie puszczał. Już nie wdychałam tak powietrza, ale ręce mi się trzęsły jak bym miała padaczkę z której nie da się wyleczyć. Ostatnim razem tak miałam jak Zayn mnie opuścił. Widać że boję się rozstań. Wypuściłam szybko powietrze z płuc i przymknęłam powieki. Starałam się myśleć o przyjemnych rzeczach, starałam się uspokoić.
Gdy już doszłam do siebie stwierdziłam że boli mnie noga, a gardło piecze z wysuszenia. Czym prędzej chciałam powiadomić o tym chłopców, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Dobrze że Liam przybył na ratunek z szklanką soku pomarańczowego. Jednym łykiem opróżniłam zawartość naczynia, ale zaraz tego pożałowałam. Ciecz która rozeszła się po wyschniętym i opuchniętym gardle zaczęła piec. Za chwile dostałam następną szklankę z tymże samym napojem, było lepiej. Moje gardło już nie piekło.
Leżałam w łóżku wyczekując dziewczyn już przez parę godzin. Chłopcy co chwile zaglądali do mnie przynosząc mi rożnego rodzaju napoje i żywności. Widać było że sie o mnie martwili. Ale czemu?
Moja noga mniej już bolała. Ale nadal dawała sie we znaki, chłopcy znieśli mnie na dół bym mogła jeździć na wózku do toalety, kuchni i na taras. Do salonu zanieśli łóżko abym nie musiała chodzić na górę. Tak więc przeżyłam dwa miesiące. Ze Scottem dziewczyny nie miały problemu. Nie pokazywał się tu. Zapewne planował coś większego. Zayn próbował ze mną porozmawiać już wiele razy. Ale nie pozwalałam mu. Zawsze wymigiwałam się bólem nogi czy głowy. Tym że jestem zajęta czy chce mi się spać. Byle by nie rozmawiać z nim. Byleby się nie rozpłakać. Z jednej strony byłam szczęśliwa że jest blisko mnie, że jest, że nie uciekł. A z drugiej wolałabym żeby go nie było, żebym mogła dalej normalnie funkcjonować. Śmieszne no nie? Ale ja jak głupia co noc płakałam w poduszkę. W tą cholerną poduszkę, zamiast jak w tych romansidłach w koszulę swojego wybranka. Ale ja nie chciałam by zobaczył mnie.
Zlęknioną.
Skuloną.
Zapłakaną.
Znowu to robiłam. Myślałam. O nim. O nas. O sobie. Czemu? Nie wiem. Czy się zakochałam? Nie wiem. - Nie każde uczucie rozkwita od razu. Czasem potrzeba cierpliwości. Troski. Wzajemności. Pomóc mu się zakorzenić, wydać pąki. Nikt za nas tego nie zrobi. Choć dla niektórych, to uczucie jest pojęciem względnym. Fikcją. Czymś, co im się nie przytrafi, bo nie zasługują na nie. Ono i tak przyjdzie kiedy tylko będzie chciało. Opanuje nas całkowicie. Sprawi, iż nie będziemy chcieli żyć bez tej jednej jedynej osoby. Niestety, czasami zdarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu. Mogą one sprawić, że zakochani się rozdzielą wbrew swojej woli. I nic nie można na to poradzić. Jednak... Tak potężne uczucie nigdy nie gaśnie, spychane w głąb serca, by o nim zapomnieć. Ono było. Jest. I będzie. Nic nie da sie z tym zrobić... Bo gdy nasze serca zabiją jednym rytmem. Staną się niezależną częścią nas samych. Będącą tylko po to, by uczucia nigdy nie zgasły. - powiedziałam wpatrując się ślepo w okno.
- Unikasz mnie cały czas. Co ja zrobiłem że nie chcesz ze mną rozmawiać? - podskoczyłam. Nie słyszałam że ktoś wszedł.
- Nie unikam cię, tylko nie chcę rozmawiać.- odpowiedziałam uważając by głos mi nie zadrżał. Udało się. Byłam z siebie zadowolona.
- Porozmawiaj ze mną proszę. Słyszę że co noc płaczesz. Wiem przecież że ci na mnie zależy. - powiedział to z takim wyrzutem że skarciłam się w myślach za to że nie mogę być niewidzialna. Z moich oczu ciekły łzy, nie. To złe stwierdzenie. Z moich oczu wylewały się litry łez. To było dobre stwierdzenie.
- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałam nadal szlochając.
- Kocham cię. I wiem ze ty mnie też.- odebrało mi mowę. Skąd wiedział?
- Chcę ci tylko powiedzieć, że będę walczył.
- Przegrasz.
- Wygram dla Ciebie.
Boski *-*
OdpowiedzUsuńWow kocham cię, świetny rozdział nie mogę się doczekać nn
OdpowiedzUsuńHahahahah xd wszyscy mnie kochają :3
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńZakochałam się.
OdpowiedzUsuńHistoria jedyna w swoim rodzaju. :D