Rozdział 7
Jeszcze tego pożałujesz!
-Lana? Czy ty jesteś nieśmiertelna?- zapytał Malik, a ja aż z wrażenia spojrzałam na niego, zwalniając prędkość. Wpatrywałam się w niego i nie wiedziałam o co mu chodzi....
-What the fuck?!- zapytałam.
-Dostałaś kulą i żyjesz! Nie leci Ci krew ni nic. O co chodzi?
-Tego mi życzysz? Śmierci?
-Nie, nie. Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi.- bronił się Malik.
-Zayn, czy ty jesteś taki głupi czy ty tylko udajesz?- spytałam rozbawiona jego głupotą, ale nic nie opowiedział, tylko dalej "dyskretnie" mi się przyglądał, myśląc, że nie czuję jego wzroku na sobie. Po 20 minutach drogi zaparkowaliśmy pod moją willą, gdzie stały już samochody dziewczyn. Pan Malik był trochę zaskoczony, co bardzo wyraźnie malowało się na jego twarzy. Rozglądał się, a tylko czekałam aż ruszy swoje cztery litery i wejdzie do środka domu. Jednak najwidoczniej nie miał takiego zamiaru, więc go pośpieszyłam:
-Właź., nie mam czasu!- on tylko spojrzał na mnie zdziwiony i posłusznie wszedł do środka, a ja za nim, po czym pokierowałam się do salonu, a on za mną. Znajdowali się tam wszyscy: pozostałam czwórka zespołu oraz Jess i Layla. Każdy z chłopaków siedział niemrawo na sofie, nie wydobywając z siebie żadnego słowa, patrząc się tępo w podłogę. Dziewczyny natomiast stały z rękoma założonymi na piersiach bacznie ich obserwując. Gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia wszystkie 6 par oczu zwróciły się w naszą stronę. Do dziewczyn skinęłam tylko głową, mówiąc, że wszystko jest w porządku, a potem kazałam Malikowi usiąść. Następnie z dziewczynami przeszłyśmy do kolejnego punktu naszego planu. Mianowicie, musiałyśmy im wszystko wyjaśnić i uświadomić. Wszystkie trzy zajęłyśmy miejsca na przeciwko zespołu i bo chwili lustrowania ich wzrokiem zapytałam:
-Wszystko w porządku?- na to cała piątka podniosła wzrok i spojrzała się na mnie oczami pełnymi smutku. Wiedziałam, że ucierpieli psychicznie, ale nie wiedziałam czy fizycznie.
-Chyba tak. Mamy tylko po kilka zadrapań i nic więcej.- odezwał się Niall. Podeszłam do niego i obejrzałam rany, po czym poleciłam:
-Dziewczyny trzeba opatrzeć chłopaków i w razie czego zdezynfekować rany.
-Jasne. Pójdę po apteczkę.- powiedziała Jessica i wyszła z pokoju, a po chwili wróciła z czerwoną apteczką. Każda z nas wzięła odpowiednie rzeczy i zaczęła opatrywać chłopaków. Layla Niall, Jess Louisa, a ja Liama. Gdy skończyłam opatrywać Payna podszedł do mnie Zayn. Cały czas przyglądał mi się, a ja miałam już tego dość. Niech powie co myśli, a nie patrzy się i bez przerwy zastanawia. Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem i od razu odwrócił głowę spoglądając na Harrego, opatrywanego przez Laylę. Gdy zrobiłam swoje wstałam i poszłam do gabinetu, z którego dobiegał dźwięk mojego telefonu. Weszłam do środka i sięgnęłam po komórkę. Numer był zastrzeżony. Odebrałam kierując się na dół, na początku nikt się nie odzywał, ale po chwili usłyszałam znajomy głos. Stanęłam w salonie przy oknie i zaczęłam obserwować ulicę, słuchając "tajemniczego" rozmówcy.
-Teraz nie ręczę za siebie, kur*a! Po raz kolejny spieprzyłaś mi akcje.- warknął Scott.
-Nie moja wina, że jesteś do dupy i nie umiesz sobie zaplanować nic.- odparłam spokojnym tonem i spojrzałam na chłopaków, którzy uważnie przysłuchiwali się rozmowie.
-Jeszcze tego pożałujesz!
-Uważaj czasami żebyś ty nie musiał czegoś żałować. Lepiej trzymaj się z dala ode mnie i od mojej grupy oraz od zespołu. Wara, rozumiesz? Rób interesy na swoim terenie, a z mojego spie**alaj! Nie chce cię nigdy więcej widzieć! Jasne?! Chyba, że chcesz skończyć jako trup w Tamizie. Dotarło?- krzyknęłam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Odłożyłam telefon na półkę i usiadłam na kanapie. Postanowiłam dokończyć sprawę.
-Słuchajcie chłopaki. Po tej strzelaninie nie możecie pokazywać się nigdzie publicznie. Zero kontaktu ze światem zewnętrznym. Na jakiś czas zamieszkacie u nas, jasne? To dla waszego bezpieczeństwa. Blank był nieźle wkur**ony. Z pewnością po raz kolejny spróbuje w jakiś sposób wam zaszkodzić i to całe odizolowanie się jest dla waszego dobra. U nas będziecie bezpieczni. Tu wam nic nie grozi, oni na pewno się tutaj nie pojawią. Dziewczyny pojadą po wasze rzeczy, a ja w tym czasie zostanę z wami i skontaktuję się z waszą wytwórnią. Wszystko okey?- powiedziałam lustrując wzrokiem chłopaków.
-Tak...- zaczął Liam- Ale pewnie nasz szef na to nie pójdzie.
-Nie ma innego wyjścia. Znam go, pójdzie na to.- odpowiedziałam.
-Ale.. skąd ty go znasz?- spytał zaciekawiony Harry.
-Każdy kto chce mieć święty spokój mnie zna. Odpowiednie kontakty i jesteś ustawiony.- odrzekłam i znów sięgnęłam po komórkę. Wybrałam numer szefa wytwórni zespołu One Direction i nacisnęłam zieloną słuchawkę, po chwili usłyszałam męski głos:
-Witam pani Murky, słucham?
-Witam. Niech pan odwoła wszystkie sprawy biznesowe zespołu One Direction i ogłosi w mediach, że zespół poleciał na urlop i robi sobie przerwę. To tyle. Dziękuję.
-Och, oczywiście. Już. A czy chłopcy są bezpieczni?
-Tak. Do usłyszenia.- odparłam i rozłączyłam się, a później poinformowałam chłopaków- No chłopaki, macie urlop. Wszystko załatwione. Na najbliższe kilka dni mój dom to wasz dom. Powiem wam co możecie, a czego nie. Po pierwsze macie wstęp do każdego pomieszczenia, z wyjątkiem garażu, piwnicy i pokoi do których potrzebny jest szyfr. Tam znajdują się bardzo ważne i niebezpieczne sprzęty. Może kiedyś wam pokaże... Po drugie, gdy chcecie wyjść na zewnątrz macie mnie informować. Teraz jesteście pod moją opieką. Po czwarte: nie odbieracie ŻADNYCH, a to ŻADNYCH telefonów. Nie kontaktujecie się z nikim. Możecie jedynie wysłać SMS-y najbliższym, że jesteście cali i zdrowi. Nic poza tym. Hmmm... to chyba tyle. W razie gdybyście mieli jakieś pytania to mówcie. A teraz chodźcie, pokaże wam wasze tymczasowe pokoje.- wyrecytowałam stanowczo, po czym wstałam i zwinnym ruchem ściągnęłam brudną koszulkę z podobizną zespołu, po czym skierowałam się do Liama z zapytaniem:
-Mógłbyś mi odpiąć tą kamizelkę?
-Jasne.- odpowiedział i zaczął odpinać mi kamizelką kuloodporną, gdy już się z niej oswobodziłam i spojrzałam na chłopaków wszyscy patrzyli się na mnie jak w obrazek, bo stałam przed nimi i obcisłym skórzanym kombinezonie.
-Aaaa, to dlatego!- krzyknął Zayn, jakby wygrał na loterii.
-Co dlaczego?- spytał się Louis.
-No dlatego, że Lana miała kamizelkę kuloodporną, nie krwawiła, gdy dostała kulą.- odparł Zayn.
-Aleś ty głupi. Dopiero teraz się skapnąłeś? Myślisz, że poszłabym na strzelaninę bez odpowiedniego zabezpieczenia? Jeżeli tak to jesteś w błędzie.
-Nie wpadłem na taki pomysł. Ale i tak jestem zły, że tak się dla nas narażasz.- dodał Malik.
-A co, nagle żal ci się mi zrobiło? Wiem co robię. Robię to dobrze i nic ci do tego. Ciesz się, że jestem, bo inaczej za pierwszym razem byś już nie żył. Nawet więcej nic nie wspominaj, jasne?- warknęłam do niego i ruszyłam schodami na górę, a cała ich piątka została na dole. Byli na tyle wystraszeni i zszokowani, że nie wiedzieli co robić. Czy iść za mną czy lepiej od razu uciekać do siebie do domu. Ale podjęłam za nich decyzję, krzycząc:
-Ruszcie te dupy i chodźcie tutaj.- Gdy tylko zjawili się obok mnie pokazałam każdemu po kolei pokój, po czym zniknęłam u siebie w gabinecie, a oni u siebie w pokojach. Siadałam na ogromnym fotelu, położyłam nogi na biurku i zapaliłam papierosa w ciszy. Jednak po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam "Proszę", a drzwi otworzyły się i zza nich ujrzałam głowę Mulata, mojego byłego przyjaciela. Czego on chce?
-Właź., nie mam czasu!- on tylko spojrzał na mnie zdziwiony i posłusznie wszedł do środka, a ja za nim, po czym pokierowałam się do salonu, a on za mną. Znajdowali się tam wszyscy: pozostałam czwórka zespołu oraz Jess i Layla. Każdy z chłopaków siedział niemrawo na sofie, nie wydobywając z siebie żadnego słowa, patrząc się tępo w podłogę. Dziewczyny natomiast stały z rękoma założonymi na piersiach bacznie ich obserwując. Gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia wszystkie 6 par oczu zwróciły się w naszą stronę. Do dziewczyn skinęłam tylko głową, mówiąc, że wszystko jest w porządku, a potem kazałam Malikowi usiąść. Następnie z dziewczynami przeszłyśmy do kolejnego punktu naszego planu. Mianowicie, musiałyśmy im wszystko wyjaśnić i uświadomić. Wszystkie trzy zajęłyśmy miejsca na przeciwko zespołu i bo chwili lustrowania ich wzrokiem zapytałam:
-Wszystko w porządku?- na to cała piątka podniosła wzrok i spojrzała się na mnie oczami pełnymi smutku. Wiedziałam, że ucierpieli psychicznie, ale nie wiedziałam czy fizycznie.
-Chyba tak. Mamy tylko po kilka zadrapań i nic więcej.- odezwał się Niall. Podeszłam do niego i obejrzałam rany, po czym poleciłam:
-Dziewczyny trzeba opatrzeć chłopaków i w razie czego zdezynfekować rany.
-Jasne. Pójdę po apteczkę.- powiedziała Jessica i wyszła z pokoju, a po chwili wróciła z czerwoną apteczką. Każda z nas wzięła odpowiednie rzeczy i zaczęła opatrywać chłopaków. Layla Niall, Jess Louisa, a ja Liama. Gdy skończyłam opatrywać Payna podszedł do mnie Zayn. Cały czas przyglądał mi się, a ja miałam już tego dość. Niech powie co myśli, a nie patrzy się i bez przerwy zastanawia. Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem i od razu odwrócił głowę spoglądając na Harrego, opatrywanego przez Laylę. Gdy zrobiłam swoje wstałam i poszłam do gabinetu, z którego dobiegał dźwięk mojego telefonu. Weszłam do środka i sięgnęłam po komórkę. Numer był zastrzeżony. Odebrałam kierując się na dół, na początku nikt się nie odzywał, ale po chwili usłyszałam znajomy głos. Stanęłam w salonie przy oknie i zaczęłam obserwować ulicę, słuchając "tajemniczego" rozmówcy.
-Teraz nie ręczę za siebie, kur*a! Po raz kolejny spieprzyłaś mi akcje.- warknął Scott.
-Nie moja wina, że jesteś do dupy i nie umiesz sobie zaplanować nic.- odparłam spokojnym tonem i spojrzałam na chłopaków, którzy uważnie przysłuchiwali się rozmowie.
-Jeszcze tego pożałujesz!
-Uważaj czasami żebyś ty nie musiał czegoś żałować. Lepiej trzymaj się z dala ode mnie i od mojej grupy oraz od zespołu. Wara, rozumiesz? Rób interesy na swoim terenie, a z mojego spie**alaj! Nie chce cię nigdy więcej widzieć! Jasne?! Chyba, że chcesz skończyć jako trup w Tamizie. Dotarło?- krzyknęłam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Odłożyłam telefon na półkę i usiadłam na kanapie. Postanowiłam dokończyć sprawę.
-Słuchajcie chłopaki. Po tej strzelaninie nie możecie pokazywać się nigdzie publicznie. Zero kontaktu ze światem zewnętrznym. Na jakiś czas zamieszkacie u nas, jasne? To dla waszego bezpieczeństwa. Blank był nieźle wkur**ony. Z pewnością po raz kolejny spróbuje w jakiś sposób wam zaszkodzić i to całe odizolowanie się jest dla waszego dobra. U nas będziecie bezpieczni. Tu wam nic nie grozi, oni na pewno się tutaj nie pojawią. Dziewczyny pojadą po wasze rzeczy, a ja w tym czasie zostanę z wami i skontaktuję się z waszą wytwórnią. Wszystko okey?- powiedziałam lustrując wzrokiem chłopaków.
-Tak...- zaczął Liam- Ale pewnie nasz szef na to nie pójdzie.
-Nie ma innego wyjścia. Znam go, pójdzie na to.- odpowiedziałam.
-Ale.. skąd ty go znasz?- spytał zaciekawiony Harry.
-Każdy kto chce mieć święty spokój mnie zna. Odpowiednie kontakty i jesteś ustawiony.- odrzekłam i znów sięgnęłam po komórkę. Wybrałam numer szefa wytwórni zespołu One Direction i nacisnęłam zieloną słuchawkę, po chwili usłyszałam męski głos:
-Witam pani Murky, słucham?
-Witam. Niech pan odwoła wszystkie sprawy biznesowe zespołu One Direction i ogłosi w mediach, że zespół poleciał na urlop i robi sobie przerwę. To tyle. Dziękuję.
-Och, oczywiście. Już. A czy chłopcy są bezpieczni?
-Tak. Do usłyszenia.- odparłam i rozłączyłam się, a później poinformowałam chłopaków- No chłopaki, macie urlop. Wszystko załatwione. Na najbliższe kilka dni mój dom to wasz dom. Powiem wam co możecie, a czego nie. Po pierwsze macie wstęp do każdego pomieszczenia, z wyjątkiem garażu, piwnicy i pokoi do których potrzebny jest szyfr. Tam znajdują się bardzo ważne i niebezpieczne sprzęty. Może kiedyś wam pokaże... Po drugie, gdy chcecie wyjść na zewnątrz macie mnie informować. Teraz jesteście pod moją opieką. Po czwarte: nie odbieracie ŻADNYCH, a to ŻADNYCH telefonów. Nie kontaktujecie się z nikim. Możecie jedynie wysłać SMS-y najbliższym, że jesteście cali i zdrowi. Nic poza tym. Hmmm... to chyba tyle. W razie gdybyście mieli jakieś pytania to mówcie. A teraz chodźcie, pokaże wam wasze tymczasowe pokoje.- wyrecytowałam stanowczo, po czym wstałam i zwinnym ruchem ściągnęłam brudną koszulkę z podobizną zespołu, po czym skierowałam się do Liama z zapytaniem:
-Mógłbyś mi odpiąć tą kamizelkę?
-Jasne.- odpowiedział i zaczął odpinać mi kamizelką kuloodporną, gdy już się z niej oswobodziłam i spojrzałam na chłopaków wszyscy patrzyli się na mnie jak w obrazek, bo stałam przed nimi i obcisłym skórzanym kombinezonie.
-Aaaa, to dlatego!- krzyknął Zayn, jakby wygrał na loterii.
-Co dlaczego?- spytał się Louis.
-No dlatego, że Lana miała kamizelkę kuloodporną, nie krwawiła, gdy dostała kulą.- odparł Zayn.
-Aleś ty głupi. Dopiero teraz się skapnąłeś? Myślisz, że poszłabym na strzelaninę bez odpowiedniego zabezpieczenia? Jeżeli tak to jesteś w błędzie.
-Nie wpadłem na taki pomysł. Ale i tak jestem zły, że tak się dla nas narażasz.- dodał Malik.
-A co, nagle żal ci się mi zrobiło? Wiem co robię. Robię to dobrze i nic ci do tego. Ciesz się, że jestem, bo inaczej za pierwszym razem byś już nie żył. Nawet więcej nic nie wspominaj, jasne?- warknęłam do niego i ruszyłam schodami na górę, a cała ich piątka została na dole. Byli na tyle wystraszeni i zszokowani, że nie wiedzieli co robić. Czy iść za mną czy lepiej od razu uciekać do siebie do domu. Ale podjęłam za nich decyzję, krzycząc:
-Ruszcie te dupy i chodźcie tutaj.- Gdy tylko zjawili się obok mnie pokazałam każdemu po kolei pokój, po czym zniknęłam u siebie w gabinecie, a oni u siebie w pokojach. Siadałam na ogromnym fotelu, położyłam nogi na biurku i zapaliłam papierosa w ciszy. Jednak po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam "Proszę", a drzwi otworzyły się i zza nich ujrzałam głowę Mulata, mojego byłego przyjaciela. Czego on chce?
Witam was skarby moje po tak długiej przerwie.
Naprawdę was przepraszam, że to tak długo trwało.
Ale teraz już jestem wraz z nowym rozdziałem i nową sprawą.
Poszukuję wspólnika, tzn. osoby, która poprowadziłaby tego bloga ze mną. Jest ktoś chętny? Jeżeli tak to niech ktoś napisze w komentarzy "Chętny do współpracy" i zostawi jakiś kontakt do siebie, np. e-mail, twitter czy coś, a ja odezwę się i powiem mu na czym ta współpraca by polegała, po czym każdy prześle mi swoją wersję rozdziału 8. Dlaczego szukam wspólnika? Ponieważ zbliża się rok szkolny i w moim przypadku maaasa zajęć i pracy, co wiąże się małą ilością czasu wolnego i małą ilością czasu na pisanie rozdziałów.
Jak się wam podoba rozdział?
Czekam na zgłoszenia i komentarze.
Pozdrawiam
Dija ;)
Boski *-*
OdpowiedzUsuńjjeeeeeej NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ UCIESZYŁAM, ŻE WSTAWIŁAŚ NOWY POSST!! ♥♥
OdpowiedzUsuńHej...
OdpowiedzUsuńZapraszam na V Rozdzial na your-sooong.blogspot.com
Pozdrawiam, Marcela <3
Chętna do współpracy mój e mail. agg.lis@o2.pl fb: Agnieszka lisowicz
OdpowiedzUsuńGg : 45716173 :3