sobota, 8 marca 2014

Epilog

Epilog

Moje życie wyszło na prostą.
 Od tego feralnego dnia minęły dwa lata. Mimo że codziennie wracam do tamtych wydarzeń, to powoli godzę się z tym. Nadal tęsknię, ale w końcu zrozumiałam. 
Rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać....

Moje życie nabrało sensu.
Mam Zayn'a i przyjaciół, których kocham nad życie. Są dla mnie naprawdę ważni, najważniejsi. Kocham ich, bez nich nie poradziłabym sobie. Już by mnie tu nie było. 
A jednak żyję. Żyję i jestem bardzo szczęśliwa. Kilka dni temu Zayn mi się oświadczył. Jestem w siódmym niebie. Jessica natomiast jest z Liam'em. Cudowna para.

Skończyłam już z tym całym gangiem, odcięłam się od tego. Zaczęłam studiować architekturę, a wieczorami pracuję w kawiarni. Zayn natomiast dalej kontynuuje karierę muzyczną. Chłopcy są w tym najlepsi. 
Wierzę w nich. 

Oby tak dalej. Kocham życie. Kocham Zayn'a.

 Wreszcie zachciało mi się żyć. 

**********************

I tak oto zakończyliśmy to opowiadanie. Bardzo dziękuję Wam za wasze wsparcie, komentarze i czytanie tego bloga.

Bardzo dziękuję!!!

Pozdrawiam, Dija ;)



sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 14 Chcę cię mieć przy sobie.

Obudziłam się wtulona w pierś MOJEGO CHŁOPAKA. O boże jak to cudownie brzmi, nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego kim teraz ja jestem dla niego, a on dla mnie, nie żeby mi to przeszkadzało, ale tyle czasu byłam sama, ze się do tego już przyzwyczaiłam. Podniosłam głowę i zobaczyłam lekki zarost na twarzy chłopaka, spokojnie przymknięte oczy, a u ich stóp rzucające cienie na policzki długie rzęsy. Malinowe usta lekko otwarte, aż proszące się o całusa. I tak też zrobiłam, kładąc swoje wargi na jego, poczułam przenikający mnie do głębi miętowy zapach, pomieszany z różaną wodą kolońską.
- Mmm. -zamruczał. - Takie pobudki, to mogę mieć codziennie. - oddał mi mokrego całusa w czoło. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kocham go, tak bardzo go kocham.
- No kochanie, czas się ubierać, bo dziś przeprowadzam się z chłopakami wreszcie do naszego domu. - Zayn stwierdził że nie mogą mi i mojej przyjaciółce siedzieć na głowie, więc zostawiają nas same. Przepraszam, poprawka, mnie samą. Jessica znalazła sobie chłopaka i wyprowadziła się do niego. Prosiła mnie ze dwie godziny żebym go przyjęła do gangu, ale ja byłam nieugięta. Lecz na prośbę Jess sprawdziłam co potrafi. Był nieziemski, gdy zapytałam się go jak, i gdzie nauczył się takich sztuczek, on odpowiedział ze uciekał przed pewną dziewczyna i gangiem Scotta. Potwierdził że to była Hannah. Jest ona niebezpieczna, a po tym jak zabiłam Blanka, zapewne będzie się chciała zemścić. Przygotowałam się na to. Dałam wolną rękę moim ludziom, oni zrobili tak, że wyszło na to że ona zabiła Scotta i Layle. Byłam na prawdę w świetnym humorze, dopóki Zayn nie oświadczył że wyprowadzają się odemnie. Z jednej strony Nie chciałam żeby się wynosił, a z drugiej modliłam się w duchu żeby jednak zamieszkał w swoim domu, przez te wszystkie moje misje mogłam narobić sobie wrogów, a nie chcę i jego mieszać w swoje problemy, ktoś mógłby zrobić mu krzywdę z czystej zemsty na mnie, a ja już za dużo straciłam bliskich, żeby pozbierać się jeszcze po stracie ukochanego. Dlatego pozwoliłam mu się wyprowadzić.
- Kocham cię wiesz?- otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, właśnie stałam przed szafą w samej koronkowej bieliźnie, która więcej odsłaniała, niż zasłaniała i odpinałam stanik. Głupia, głupia, głupia - skarciłam sie w myślach.
- Yyy.. Tak, tak wiem. - chyba zapadnę się pod ziemię. Zaśmiał się melodyjnym głosem.
- Lana, aniołeczku, przedemną się nie musisz wstydzić. - powiedział to gdy na moje policzki wpadł dorodny rumieniec. - Raczej powinnaś się wstydzić przed tymi podglądaczami przez dziurki od klucza. - powiedziawszy to ruszył do drzwi i otworzył je na oścież, a przed nimi stała cała zgraja czterech niesamowicie przystojnych mężczyzn. Myślałam ze nie można spalić większego rumieńca, a jednak.
- Uuuu, chłopcy musimy częściej podglądać przez dziurki od klucza.- powiedział Louis. A ja w tym czasie odwróciłam się do nich tyłem i to był mój błąd, miałam na sobie stringi.
- Z tyłu koteczku jesteś jeszcze lepsza. - tym razem to Harry. Chłopcy jak na zawołanie zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi. Biedny Zayn, był tak wkurzony że nawet nie zszedł na śniadanie. I dobrze mu tak, ja zawsze jestem zazdrosna jak inne sie na niego patrzą, a jak on na nie. Chociaż raz niech poczuje smak zazdrości.
- To już ostatnia walizka. - powiedział Liam, na co Niall skinął głową. Patrząc ile chłopcy wnoszą walizek uświadomiłam sobie ze jest ich więcej niż wtedy gdy wprowadzali się do mnie. Może byli na zakupach? Czas w drogę. Pojechaliśmy dwoma samochodami, moim i Nialla, ponieważ jego był największy ze wszystkich, a ja musiałam jakoś wrócić. Siedziałam wtulona w siedzenie kierowcy i śpiewałam głośno razem z chłopakami jakąś piosenkę.


Latinas they get Krazy....

Blanquitas they get Krazy....

Negritas they get Krazy....

Yo Mama she gets Krazy....(Hey)

Latinas they get Krazy.... (Hey)(Hey)

Blanquitas they get Krazy....(Hey) (Let’s Go)

Negritas they get Krazy....(Hey) (Let’s Go)

Yo Mama she gets Krazy.... (Everybody)

Gdy dojechaliśmy na miejsce, byłam w niebo wzięta, ta willa była ładniejsza na zewnątrz niż moja. Szkoda ze z nimi nie mieszkam. Nie! To dla ich bezpieczeństwa, nie chcę żeby coś im się stało. Muszę się ogarnąć. Przecież nie mieszkają daleko, godzina drogi od mojego domu. Jej, mieszkają bardzo daleko! Aż prawie zaszlochałam, a ja nigdy nie szlocham! Jestem twarda. Co oni ze mną zrobili? Patrząc na poczynania chłopców zauważyłam moją błękitna walizkę, jedną, później drugą i trzecią.
- Czy to nie aby moje walizki? - zawiesiłam ręce bo obu bokach, patrząc na chłopców podejrzliwie.
- Yyy, tak to twoje walizki kochanie. Zamieszkasz z nami. - powiedział Zayn.
- Co? Nie! Nie mogę, chciałabym, ale nie mogę. - wymachiwałam rękoma jak histeryczka.
- Czemu?  Chcę cię mieć przy sobie. Proszę. - poprosił mój chłopak. Po długiej i monotonnej namowie zgodziłam się z nimi zamieszkać. Będę ich bronić, choć zastanawiam się czy aby ja nie potrzebuję obrony.

















czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 13 Proszę Cię. Zrób to dla mnie.

Rozdział 13
Proszę Cię. Zrób to dla mnie.


-Kocham Cię, Zayn.- powiedziałam. 

-Ja Ciebie też.-odparł przytulając mnie jeszcze mocniej i całując delikatnie w skroń. Siedzieliśmy już od kilku minut na kanapie w salonie wtuleni w siebie. Byliśmy sami w domu. Reszta wybrała się do kina. Ja nie chciałam iść, a Zayn powiedział, że nie zostawi mnie samej. Kochany. Bardzo doceniam to, że teraz jest przy mnie. Właśnie w takim momencie, jak ten. W momencie, w którym straciłam przyjaciółkę przez własną głupotę, z własnej winy, on bardzo mnie wspiera i pomaga, choć wciąż dręczą mnie wyrzuty sumienia. Jednak on wciąż trzyma mnie na duchu, utrzymuje mnie przy życiu, a to bardzo ważne, zwłaszcza teraz. Zwłaszcza teraz, gdy... gdy mam myśli samobójcze....

-Lana, a masz może ochotę iść ze mną na kolację do restauracji?- zaproponował Zayn. 

-Nie wiem, chyba ...- zaczęłam.

-Proszę Cię. Zrób to dla mnie.- poprosił błagalnym głosem. 

-Dobrze, dla Ciebie.- uległam.

-To w takim razie idź się ubierz, tylko w sukienkę.- zażądał.

-Ech, ale tego nie było w planach.- zaprotestowałam.

-Już jest. No idź, zmykaj stąd.- pośpieszył mnie, po czym pocałował mnie w usta. 

-No dobra.- westchnęłam i poszłam na górę. Nie miałam zbyt wiele sukienek, bo nie chodziłam w takich rzeczach. Nie było w czym wybierać, dlatego złożyłam czarną mini z koronkową wstawką. Potem poszłam do łazienki i zrobiłam mocny makijaż, a następnie pofalowałam sobie włosy. Po 30 minutach gotowa zeszłam a dół. Zayn stał przy schodach ubrany w garnitur. Wyglądał cudownie.

-Wow, ślicznie wyglądasz skarbie.

-Dziękuję.- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.- Wiesz co?- zapytałam.

-Hmm?- odparł.

-Mam bardzo przystojnego towarzysza.- stwierdziłam, na co Malik również pocałował mnie w policzek. Po chwili wyszliśmy z domu i taksówką pojechaliśmy do restauracji. Kolacja minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Było romantycznie. Rozmawialiśmy jakby nic się wcześniej nie wydarzyło, czułam się jak za dawnych czasów, gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Było bardzo przyjemnie, jednak po dwóch godzinach wróciliśmy już do domu. 

-Idę na górę, jestem zmęczona.

-Szkoda, ale dobrze idź.- powiedział i mnie przytulił.

-Dziękuję.- powiedziałam.

-Za co mi dziękujesz?- spytał.

-Za to, że jesteś, za to co dla mnie robisz, za wszystko.

-Nie masz za co mi dziękować.- odparł.

-Mam.- stwierdziłam i pocałowałam go, po czym poszłam do swojego pokoju. Tam zdjęłam sukienkę i przebrałam się w dresy i jakąś koszulkę, a włosy związałam w koczka. Następnie położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć, jednak czynność tą przerwało mi pukanie do drzwi. Powiedziałam "Proszę" i zwróciłam wzrok ku drzwi. Pojawił się w nich Zayn.

-Mogę?- spytał.

-Jasne.- odparłam i posunęłam się na drugi brzeg łóżka.- Kładź się.- poleciłam i tak też zrobił. Leżeliśmy chwilę w ciszy. Jednak potem przerwał ją głos Mailka, który tak uwielbiam.

-Lana?

-Hmm?- zamruczałam.

-Zastanawiam się, a raczej chcę cię spytać czy.. czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną?- spytał głosem pełnym obawy, po czym spojrzał na mnie swymi czekoladowymi tęczówkami. Pocałowałam go namiętnie w usta.

-Oczywiście. Marzyłam od tym odkąd miałam 13 lat. Kocham Cię, Zayn.- wyszeptałam, gładząc jego twarz.

-Lana, nawet nie wiesz jak się cieszę. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham Cię, na zawsze.- odparł i wbił się w moje usta, mocno mnie przytulając. Po chwili oboje usnęliśmy. Miałam okropny sen, który niestety już się wydarzył. Opuszczona fabryka, Scott, Layla, strzały, policja, śmierć. Ja nie wytrzymam dłużej, to moja wina. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju. Zayn nadal spał. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem. I kogo tam zobaczyłam? Morderczynię, zabójcę, siebie. Nie wahałam się ani chwili, wyjęłam z szafki żyletkę i zaczęłam robić nią delikatne cięcia na nadgarstku. Z każdą kolejną kreską coraz mocniej wbijałam żyletkę. Gdy robiłam trzecie cięcie, a z ręki spływała mi już krew nagle do łazienki wszedł Zayn. Na początku był zszokowany, lecz gdy uświadomił sobie co robię od razu do mnie podbiegł i wyrwał mi żyletkę z ręki. 

-Lana coś ty zrobiła? Jak mogłaś?- pytał. Nie odpowiedziałam nic. Patrzyłam na jego twarz, na której malował się ból i rozczarowanie. Patrzyłam na jego oczy, które przepełnione były strachem i niepewnością oraz obawem. Ze zdenerwowaniem owijał mój nadgarstek bandażem, a gdy skończył spojrzał na mnie i powiedział, a raczej rozkazał.

-Lana, nigdy więcej tego nie rób. Kocham cię i nie mogę Cię stracić, nie mogę na to pozwolić. Jesteś nam tu wszystkim potrzebna. Bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu. Kocham Cię, słyszysz? Nigdy więcej nie próbuj odjeść.

-Zayn, ale to wszystko moja wina. Nie potrafię z tym żyć.- wyjąkałam.

-Kochanie pomogę Ci, tylko nie opuszczaj nas. Proszę.- wyszeptał, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej, wtuliłam się w Zayn'a. Nie potrafiłam opanować emocji... Ja... ja nie wiem co będzie dalej. Nadgarstki krwawią, serce krwawi, życie krwawi. Ból...


niedziela, 29 grudnia 2013

Zapraszam na nowe opowiadanie.

Witam wszystkich. Chcę wam serdecznie zaprosić na nowe opowiadanie mojego autorstwa. Na blogu pojawił się już prolog i pierwszy rozdział. 


Zapraszam na:



Pozdrawiam, Dija ;) 


środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 12 ''(...) a z twoich oczu lały się łzy''


UWAGA: Przeczytaj notkę pod rozdziałem. / Agg


   Leżę. Przypominam sobie tamte chwile kiedy Zayn po mnie przyjechał, kiedy wynosili bezwładne ciało Layli. Kiedy zasypywali jej grób, pamiętam wstrząśnięte twarze wszystkich, mojego kochanego. Resztę następnych dni pamiętam jak przez mgłę. Wstałam, leżałam na łóżku, patrzyłam na sufit, krzyczałam, cięłam się, topiłam, piłam, ćpałam. Myślałam że choć jedna z tych czynności uśmierzy ból, ale nie. Z każdym dniem było coraz gorzej.Ale wytrzymałam, wytrzymałam te cholerne dwa miesiące.
   Pukanie.
- Mogę wejść? - to on, ten przed którym się otworzyłam w najmniej spodziewanym momencie, mówiłam mu jak go kocham, jakim był skurwielem, ile cierpiałam. Po prostu opowiedziałam mu wszystko co zawierał mój pamiętnik. Gdybym była trzeźwa nie zdobyłabym się na to nigdy, ale wtedy nie myślałam. Chciałam uśmierzyć ten ból, wpadłam na pomysł ze może jak opowiem mu to co leży mi na sercu to skończą się męczarnie?
- T-Tak - kiedy zaczęłam się jąkać? - Pewnie.
- Chciałbym się ciebie czegoś zapytać. - nerwowo przeczesał swoje włosy. - Może wyszłabyś gdzieś z tąd? No wiesz pomyśleliśmy że przydało by się nam wszystkim wyjście gdzieś, może do kina? - to tym się tak denerwował?
- Nie mogę. - odpowiedziałam i wróciłam do oglądania sufitu.
- Ależ możesz i chcesz. Siedzisz tu już dobre dwa miesiące, musisz stąd wyjść poznać świat na nowo... - to ostatnie dodał bardzo cicho.
- Po co? Żeby znów widzieć śmierć bliskiej osoby? Po to?
- Ale to nie twoja wina! Proszę chodź, dla mnie. - nie spodziewałam się tego wybałuszyłam oczy i otworzyłam usta, a on kontynuował. - Wiesz, co do tego dnia kiedy powiedziałaś mi co czujesz, chciałem ci powiedzieć to samo, ale zatkałaś usta, a z twoich oczu lały się łzy.. No a potem uciekłaś. Nie wiedziałem co o tym myśleć, wiesz jakie to trudne kiedy mężczyzna chce wyznać swoje uczucia, ale nie wie jak to odbierze jego ukochana? - zaśmiał się. - Oczywiście że nie wiesz. Ty nigdy nie miałaś z tym problemu, jesteś przecież taka piękna, taka cudowna, żadna kobieta nie ma z tobą szans, z ideałem nikt przecież nie ma szans. Nie wiem nawet po co to mówię, pewnie wiele chłopaków ci to mówiło i pewnie to już dobrze wiesz, ale.. Kocham cię, kocham najmocniej na świecie. I czuje że jesteś tą jedyną, którą będę kochał nad życie. Wiem że cie wiele razy już zawiodłem, ale pozwól bym był twoim księciem z bajki, pozwól bym mógł cie bronić w każdej chwili. Bym cię całował w twoje piękne usta które kuszą swoją wrażliwością i pięknością, proszę.. - nie patrzył się już w moje oczy tylko w podłogę, po tym jak to powiedział szybko się odwrócił i wyszedł. Tak po prostu. A ja? Siedziałam na łóżku z zaciśniętymi ustami w wąską linię, szlochając i próbując powstrzymać potok łez. Coś wewnątrz mnie wciąż krzyczało " Leć za nim!", " Na co czekasz? ", " Przecież go kochasz. ", " Chcesz go stracić na zawsze? ", " No już!". Szybko zerwałam się na równe nogi przez co się lekko zachwiałam, ale nie przejęłam się zbytnio tym. Wyleciałam z pokoju jak z procy. Wyjrzałam tylko na dół, a zobaczyłam Zayna jak otwierał drzwi wyjściowe i wychodził. Szybko pobiegłam na bosaka, gdy otworzyłam wrota ujrzałam Jego, jak mocował się z furtką, choć było zimno pobiegłam do Niego i złapałam za rękę. Nie wiedział kto to więc szybko odwróciłam go w moją stronę, był od mnie o głowę i pół wyższy, w ułamku sekundy przyległam swoimi ustami do jego lekko rozchylonych przez co wepchnęłam mu język, odwzajemnił pocałunek i objął mnie za pośladki i uniósł, dzięki czemu uczepiłam się nogami jego bioder. Oddaliliśmy się od siebie tylko na trzy centymetry, a ja wyszeptałam wprost do jego ust.
- Kocham Cię Zayn.









                                                                        ~ ~ ~

Eh, proszę o to wyczekiwany przez was rozdział. Mam nadzieję ze was nie zawiodłam. :/ Mam nadzieję ze informacja wam się spodoba: No więc 30 grudnia są moje urodzinki więc jeżeli ktoś lubi czytać różne jedno partówki to zapraszam 30 grudnia o godzinie 16:30 na tego bloga, bo wtedy dodam Imagina z okazji moich urodzin :) To chyba Wszystko :p Wesołych Świąt Dziewczyny!!/  Agg :)



niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 11 To nie może być prawda...

Rozdział 11 
To nie może być prawda...

Od tygodnia mogę już normalnie funkcjonować. Rana się zagoiła, została tylko blizna. Jednak mało mnie to obchodzi. Większe blizny mam na sercu. Właśnie. Zayn. Nie rozmawiałam z nim od dwóch tygodni. Cały czas staram się go unikać. Mimo to on nie daje mi za wygraną. Wciąż nalega i prosi o chwile rozmowy. Ale ja zawsze jakoś się wymiguje. Najtrudniej było, gdy jeszcze byłam cały czas w domu, lecz teraz gdy jest ze mną już wszystko dobrze porwał mnie wir "pracy". Praktycznie na okrągło nie ma mnie w domu. Mam teraz tyle zaległych spraw do załatwienia. Tyle zaległości... Właśnie wracam z Manchesteru, ponieważ byłam na spotkaniu z informatorem. Dowiedziałam się kilka interesujących rzeczy.... Właśnie wjeżdżam do Londynu i już na sam początek stoję w korkach. Po godzinie zaczynam się nieźle denerwować, gdy nagle słyszę dźwięk telefonu. Patrzę na ekran, numer zastrzeżony. Odbieram. Cisza, ale po chwili słyszę dobrze mi znany głos. Scott.

-Witaj Dalajlano.
-Przykro mi, ale nie mam dla ciebie czasu.- odpowiadam oschle i mam się już rozłączać, gdy słowa wypowiadane przez niego zaczynają mnie interesować.

-Hmm, nie masz czasu dla swojej przyjaciółki Layli? Rozumiem, że już od razu mam z nią skończyć? Tak?

-Co?- nie wiedziałam o co chodzi, ale gdy wreszcie zrozumiałam od razu krzyknęłam- Nawet nie waż się jej dotykać! 

-Ups! Za późno. 

-Powiedziałam, że masz się od niej odpierdolić?! Jasne? Zostaw ją, powiedz gdzie jesteście, zaraz będę.

-Opuszczona fabryka na obrzeżach. Wiesz gdzie.- odpowiedział, a ja dłużej nie czekałam tylko rozłączyłam się i od razu wybrałam numer do Zayn'a. Włączyłam głośno- mówiący i zaczęłam wyprzedzać samochody stojące w korku. Ta fabryka jest na drugim końcu miasta, mam mało czasu. Po pięciu sygnałach Malik odebrał. Na dźwięk jego głosu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Cholera! Nie powinnam się uśmiechać. Powaga! Już lepiej.

-Zayn, słuchaj. Scott porwał Layle. Wy macie zostać w domu. Całe One Direction i Jesscia też. Zrozumiano? Ja jadę do niej.

-Tak, ale Lana... uważaj na siebie. Kocham cię.- powiedział drżącym głosem.

-Ja ciebie też.- powiedziałam cicho, mam nadzieję, że nie usłyszał. Potem zaraz rozłączyłam się. Nie zważając na inne samochody, czy też czerwone światła, pędziłam by ratować Laylę. Po 30 minutach, czyli naprawdę w ekspresowym tempie. Wysiadłam z samochodu i biegiem ruszyłam do wejścia. Po drodze wyciągnęłam pistolety i po chwili wpadłam już do miejsca, w którym była Layla. Weszłam do środka i w tym pomieszczeniu znajdowała się tylko ona. Była przywiązana do krzesła, który stał w centralnej części pokoju. Podbiegłam do niej i zaczęłam ją rozwiązywać, gdy nagle ktoś mnie złapał od tyłu i ciągnąć do tyłu. Od razu zrobiłam zamach łokciem i uderzyłam go w brzuch przez co mnie wypuścił. Jednak po chwili zleciało się jeszcze czterech chłopaków i zaczęłam się z nimi bić. Niestety przegrywałam. Wyciągnęłam więc pistolet i miałam strzelić, gdy usłyszałam głos Scott'a. 

-Lepiej tego nie rób.- podążyłam wzrokiem za jego głosem. Stał z pistoletem wycelowanym prosto w przywiązaną do krzesła Laylę. Krzyknęłam "Nie!". Wycelowałam w niego pistolet i strzeliłam. Jednak zanim dosięgnęła go kula, on też wystrzelił, a kula trafiła Laylę. Z obojga trysnęła krew. Chłopaki Blanka od razu ruszyli do ucieczki, a ja podbiegłam do Layli. Z jej brzucha lała się krew. Sprawdziałam tętno. Było ledwo wyczuwalne. Umierała. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Pieprzyć wszystko. Po 10 minutach przyjechała karetka. Sanitariusze wbiegli na górę i od razu zajęli się rannymi. Jeden z nich wziął mnie na bok i podał leki uspakajające, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć, cała się trzęsłam. Po chwili podszedł do mnie lekarz. Jego słowa nie docierały do mnie.

-Pani koleżanka nie żyje.- słowa odbijamy się we mnie echem. To nie może być prawda.- I jej napastnik również. 


Layla nie żyje. 
Layla nie żyje.
Layla nie żyje.
Layla nie żyje.

Layla nie żyje. 
Layla nie żyje.
Layla nie żyje.
Layla nie żyje.


Upadłam na kolana. Zaczęłam płakać. Jeden z policjantów, którzy nie wiem kiedy przyjechali wyprowadzili mnie z budynku. Nie kontaktowałam to nie może być prawda. Ja.. ja tego nie przeżyję. NIE! Policjanci próbowali się ze mną porozumieć, ale ja nie mogłam wydobyć głosu. Wyjęłam telefon z kieszeni i znów wybrałam numer Zayn'a. Odebrał od razu:

-Hallo? Lana? Wszystko w porządku?- spytał zaniepokojonym głosem.

-Zayn, proszę przyjedź po mnie.- powiedziałam i rozpłakałam się. Nie mogłam nic więcej powiedzieć....


To nie może być prawda.


kaya scodelario gif | Tumblr
C.D.N.

Witajcie. Trochę dramatyczny rozdział. Ale jak się wam podoba? 
Komentujcie, proszę!

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 10 Chcę ci tylko powiedzieć, że będę walczył.

Lana

                                                                                       
                                     

    Obudziłam sie z potwornym bólem nogi i głowy. Skrzywiłam sie na samą myśl o wczorajszym feralnym dniu. Potrząsnęłam głową lekko by nie myśleć o tym i próbowałam wstać. Ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwiał. Tym kimś był Zayn, który jakimś dziwnym trafem spał obok mnie w samych bokserkach, które były lekko ściągnięte w dół i aż prosiły się by je ściągnąć. Dopiero po kilku minutach ocknąwszy się ogarnęłam że patrzę sie na niego z otwartymi ustami z taką pasją.. a na dodatek jestem prawie naga! Co stawia mnie w dwu znacznej sytuacji i gdyby nie moja postrzelona noga, wyglądało by to dziwnie. Zdjąwszy jego rękę z mojej piersi próbowałam stanąć, ale nie udało sie to. Westchnęłam.

 Jak na zawołanie Zayn się poruszył, a ja zaczęłam na niego krzyczeć co tu robi i żeby stąd wyszedł. Lekko zdezorientowany pognał za drzwi. Zauważywszy jakiś dzwoneczek na półce wzięłam go do ręki.
  Obróciwszy nim trzy razy w palcach zadzwoniłam. Po niecałych dwóch minutach pojawiła się przy mnie cała zgraja chłopców mówiąc mi że dziewczyny pojechały na zwiady. Martwiłam sie o nie. A co gdyby Scott  postanowił zrobić coś im? Szybko odrzuciłam tą myśl od siebie, ale postanowiłam dmuchać na zimno i pojechać po nie. Gdy już miałam stawać Louis zauważył to w porę i przycisną mnie swoim dużym ciałem do łóżka że aż nie mogłam oddychać.

- C-co ty robisz? - powiedziałam łapczywie łykając powietrza.

- Nie pozwolę byś pojechała po nie w takim stanie. One nie są same. Umieją o siebie zadbać.- próbował mnie uspokoić, ale to nie działało. Chłopak powoli mnie puszczał. Już nie wdychałam tak powietrza, ale ręce mi się trzęsły jak bym miała padaczkę z której nie da się wyleczyć. Ostatnim razem tak miałam jak Zayn mnie opuścił. Widać że boję się rozstań. Wypuściłam szybko powietrze z płuc i przymknęłam powieki. Starałam się myśleć o przyjemnych rzeczach, starałam się uspokoić.

 Gdy już doszłam do siebie stwierdziłam że boli mnie noga, a gardło piecze z wysuszenia. Czym prędzej chciałam powiadomić o tym chłopców, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Dobrze że Liam przybył na ratunek z szklanką soku pomarańczowego. Jednym łykiem opróżniłam zawartość naczynia, ale zaraz tego pożałowałam. Ciecz która rozeszła się po wyschniętym i opuchniętym gardle zaczęła piec. Za chwile dostałam następną szklankę z tymże samym napojem, było lepiej. Moje gardło już nie piekło.

 Leżałam w łóżku wyczekując dziewczyn już przez parę godzin. Chłopcy co chwile zaglądali do mnie przynosząc mi rożnego rodzaju napoje i żywności. Widać było że sie o mnie martwili. Ale czemu?

 Moja noga mniej już bolała. Ale nadal dawała sie we znaki, chłopcy znieśli mnie na dół bym mogła jeździć na wózku do toalety, kuchni i na taras. Do salonu zanieśli łóżko abym nie musiała chodzić na górę. Tak więc przeżyłam dwa miesiące. Ze Scottem dziewczyny nie miały problemu. Nie pokazywał się tu. Zapewne planował coś większego. Zayn próbował ze mną porozmawiać już wiele razy. Ale nie pozwalałam mu. Zawsze wymigiwałam się bólem nogi czy głowy. Tym że jestem zajęta czy chce mi się spać. Byle by nie rozmawiać z nim. Byleby się nie rozpłakać. Z jednej strony byłam szczęśliwa że jest blisko mnie, że jest, że nie uciekł. A z drugiej wolałabym żeby go nie było, żebym mogła dalej normalnie funkcjonować. Śmieszne no nie? Ale ja jak głupia co noc płakałam w poduszkę. W tą cholerną poduszkę, zamiast jak w tych romansidłach w koszulę swojego wybranka. Ale ja nie chciałam by zobaczył mnie.
                                                 Zlęknioną.
                                                 Skuloną.
                                                 Zapłakaną.

  Znowu to robiłam. Myślałam. O nim. O nas. O sobie. Czemu? Nie wiem. Czy się zakochałam?       Nie wiem. - Nie każde uczucie rozkwita od razu. Czasem potrzeba cierpliwości. Troski. Wzajemności. Pomóc mu się zakorzenić, wydać pąki. Nikt za nas tego nie zrobi. Choć dla niektórych, to uczucie jest pojęciem względnym. Fikcją. Czymś, co im się nie przytrafi, bo nie zasługują na nie. Ono i tak przyjdzie kiedy tylko będzie chciało. Opanuje nas całkowicie. Sprawi, iż nie będziemy chcieli żyć bez tej jednej jedynej osoby. Niestety, czasami zdarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu. Mogą one sprawić, że zakochani się rozdzielą wbrew swojej woli. I nic nie można na to poradzić. Jednak... Tak potężne uczucie nigdy nie gaśnie, spychane w głąb serca, by o nim zapomnieć. Ono było. Jest. I będzie. Nic  nie da sie z tym zrobić... Bo gdy nasze serca zabiją jednym rytmem. Staną się niezależną częścią nas samych. Będącą tylko po to, by uczucia nigdy nie zgasły. - powiedziałam wpatrując się ślepo w okno. 

- Unikasz mnie cały czas. Co ja zrobiłem że nie chcesz ze mną rozmawiać? - podskoczyłam. Nie słyszałam że ktoś wszedł.

- Nie unikam cię, tylko nie chcę rozmawiać.- odpowiedziałam uważając by głos mi nie zadrżał. Udało się. Byłam z siebie zadowolona.

- Porozmawiaj ze mną proszę. Słyszę że co noc płaczesz. Wiem przecież że ci na mnie zależy. - powiedział to z takim wyrzutem że skarciłam się w myślach za to że nie mogę być niewidzialna. Z moich oczu ciekły łzy, nie. To złe stwierdzenie. Z moich oczu wylewały się litry łez. To było dobre stwierdzenie. 
- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałam nadal szlochając.
- Kocham cię. I wiem ze ty mnie też.- odebrało mi mowę. Skąd wiedział?
- Chcę ci tylko powiedzieć, że będę walczył. 
- Przegrasz.
- Wygram dla Ciebie.