sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 14 Chcę cię mieć przy sobie.

Obudziłam się wtulona w pierś MOJEGO CHŁOPAKA. O boże jak to cudownie brzmi, nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego kim teraz ja jestem dla niego, a on dla mnie, nie żeby mi to przeszkadzało, ale tyle czasu byłam sama, ze się do tego już przyzwyczaiłam. Podniosłam głowę i zobaczyłam lekki zarost na twarzy chłopaka, spokojnie przymknięte oczy, a u ich stóp rzucające cienie na policzki długie rzęsy. Malinowe usta lekko otwarte, aż proszące się o całusa. I tak też zrobiłam, kładąc swoje wargi na jego, poczułam przenikający mnie do głębi miętowy zapach, pomieszany z różaną wodą kolońską.
- Mmm. -zamruczał. - Takie pobudki, to mogę mieć codziennie. - oddał mi mokrego całusa w czoło. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Kocham go, tak bardzo go kocham.
- No kochanie, czas się ubierać, bo dziś przeprowadzam się z chłopakami wreszcie do naszego domu. - Zayn stwierdził że nie mogą mi i mojej przyjaciółce siedzieć na głowie, więc zostawiają nas same. Przepraszam, poprawka, mnie samą. Jessica znalazła sobie chłopaka i wyprowadziła się do niego. Prosiła mnie ze dwie godziny żebym go przyjęła do gangu, ale ja byłam nieugięta. Lecz na prośbę Jess sprawdziłam co potrafi. Był nieziemski, gdy zapytałam się go jak, i gdzie nauczył się takich sztuczek, on odpowiedział ze uciekał przed pewną dziewczyna i gangiem Scotta. Potwierdził że to była Hannah. Jest ona niebezpieczna, a po tym jak zabiłam Blanka, zapewne będzie się chciała zemścić. Przygotowałam się na to. Dałam wolną rękę moim ludziom, oni zrobili tak, że wyszło na to że ona zabiła Scotta i Layle. Byłam na prawdę w świetnym humorze, dopóki Zayn nie oświadczył że wyprowadzają się odemnie. Z jednej strony Nie chciałam żeby się wynosił, a z drugiej modliłam się w duchu żeby jednak zamieszkał w swoim domu, przez te wszystkie moje misje mogłam narobić sobie wrogów, a nie chcę i jego mieszać w swoje problemy, ktoś mógłby zrobić mu krzywdę z czystej zemsty na mnie, a ja już za dużo straciłam bliskich, żeby pozbierać się jeszcze po stracie ukochanego. Dlatego pozwoliłam mu się wyprowadzić.
- Kocham cię wiesz?- otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, właśnie stałam przed szafą w samej koronkowej bieliźnie, która więcej odsłaniała, niż zasłaniała i odpinałam stanik. Głupia, głupia, głupia - skarciłam sie w myślach.
- Yyy.. Tak, tak wiem. - chyba zapadnę się pod ziemię. Zaśmiał się melodyjnym głosem.
- Lana, aniołeczku, przedemną się nie musisz wstydzić. - powiedział to gdy na moje policzki wpadł dorodny rumieniec. - Raczej powinnaś się wstydzić przed tymi podglądaczami przez dziurki od klucza. - powiedziawszy to ruszył do drzwi i otworzył je na oścież, a przed nimi stała cała zgraja czterech niesamowicie przystojnych mężczyzn. Myślałam ze nie można spalić większego rumieńca, a jednak.
- Uuuu, chłopcy musimy częściej podglądać przez dziurki od klucza.- powiedział Louis. A ja w tym czasie odwróciłam się do nich tyłem i to był mój błąd, miałam na sobie stringi.
- Z tyłu koteczku jesteś jeszcze lepsza. - tym razem to Harry. Chłopcy jak na zawołanie zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi. Biedny Zayn, był tak wkurzony że nawet nie zszedł na śniadanie. I dobrze mu tak, ja zawsze jestem zazdrosna jak inne sie na niego patrzą, a jak on na nie. Chociaż raz niech poczuje smak zazdrości.
- To już ostatnia walizka. - powiedział Liam, na co Niall skinął głową. Patrząc ile chłopcy wnoszą walizek uświadomiłam sobie ze jest ich więcej niż wtedy gdy wprowadzali się do mnie. Może byli na zakupach? Czas w drogę. Pojechaliśmy dwoma samochodami, moim i Nialla, ponieważ jego był największy ze wszystkich, a ja musiałam jakoś wrócić. Siedziałam wtulona w siedzenie kierowcy i śpiewałam głośno razem z chłopakami jakąś piosenkę.


Latinas they get Krazy....

Blanquitas they get Krazy....

Negritas they get Krazy....

Yo Mama she gets Krazy....(Hey)

Latinas they get Krazy.... (Hey)(Hey)

Blanquitas they get Krazy....(Hey) (Let’s Go)

Negritas they get Krazy....(Hey) (Let’s Go)

Yo Mama she gets Krazy.... (Everybody)

Gdy dojechaliśmy na miejsce, byłam w niebo wzięta, ta willa była ładniejsza na zewnątrz niż moja. Szkoda ze z nimi nie mieszkam. Nie! To dla ich bezpieczeństwa, nie chcę żeby coś im się stało. Muszę się ogarnąć. Przecież nie mieszkają daleko, godzina drogi od mojego domu. Jej, mieszkają bardzo daleko! Aż prawie zaszlochałam, a ja nigdy nie szlocham! Jestem twarda. Co oni ze mną zrobili? Patrząc na poczynania chłopców zauważyłam moją błękitna walizkę, jedną, później drugą i trzecią.
- Czy to nie aby moje walizki? - zawiesiłam ręce bo obu bokach, patrząc na chłopców podejrzliwie.
- Yyy, tak to twoje walizki kochanie. Zamieszkasz z nami. - powiedział Zayn.
- Co? Nie! Nie mogę, chciałabym, ale nie mogę. - wymachiwałam rękoma jak histeryczka.
- Czemu?  Chcę cię mieć przy sobie. Proszę. - poprosił mój chłopak. Po długiej i monotonnej namowie zgodziłam się z nimi zamieszkać. Będę ich bronić, choć zastanawiam się czy aby ja nie potrzebuję obrony.