piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 2 Ona mi nie pozwoli...

Rozdział 2

Ona mi nie pozwoli...



*Hannah*

Jak on mógł? Dlaczego tak postąpił? Było mu źle? Nie wiem, ale wiem, że teraz  przeżyje piekło.

Po wyjściu z parku, wsiadłam do taksówki i pojechałam do mojego przyrodniego brata. Po 30 minutach wysiadłam pod jego willą. Było bogaty, nawet bogatszy niż niejeden celebryta. Nie dziwię się. W końcu nie każdy prowadzi takie interesy jak on. Nie każdy ma takie stanowisko. Niebezpieczne, ale ustawia na całe życie. Masz zapewnione pieniądze, wiesz, że  nikt cię nie tknie, bo się ciebie boją. Fajnie, nie?

Podeszłam pod drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły i ukazał się w nich Scott Blank- szef gangu i mój przyrodni brat. Na mój widok kąciki ust podniosły się mu ku górze.

-Witaj Hannah. Co cię do mnie sprowadza?- spytał.

-To co zazwyczaj.- odpowiedziałam posyłając mu uśmiech.

-A więc zapraszam do środka.- powiedział i wszedł w głąb mieszkania, a ja podążyłam za nim. 

Jego dom urządzony był w ciemnych kolorach, ale mimo to był przytulny. Miał dwa piętra i my własnie podążaliśmy na drugie piętro do jego gabinetu. Weszliśmy do środka i od razu uderzył we mnie zapach papierosa. Usiadł za biurkiem a ja na krześle na przeciwko niego. Odezwał się pierwszy: 

-Słucham? Co cię do mnie sprowadza?

-Mam dla ciebie zadanie. A mianowicie. Niejaki Zayn Malik zerwał ze mną. Chcę by cierpiał.- powiedziałam w skrócie, a on już wiedział co robić.

-Oj, Hannah. Nic się nie zmieniłaś. Zawsze w ten sam sposób rozwiązujesz problemy i za to Cię kocham.- zaśmiał się.

-Ciekawe po kim to mam.- powiedziałam, po czym prychnął.

-Dobra, potrzebne mi jest kilka informacji o nim.

-Wiem wszystko, co ty chcesz wiedzieć.

-I to mi się podoba. Podaj mi jego wiek.

-20.

-Czym się zajmuje?

-Członek boysbandu One Direction.

-Mieszka sam czy z kimś?

-Z czwórką chłopaków z zespołu: Harry Styles, Liam Payne, Niall Horan i Louis Tomlinson. 

-Gdzie mieszka?- spytał się, a ja mu powiedziałam. Wyraz jego twarzy automatycznie się zmienił. Jakby się czegoś przestraszały? Ale on? Nie możliwe.

-Niedobrze. Nie zrobię tego.

-Ale dlaczego? Zawsze mówiłeś, że mogę na ciebie liczyć.

-Bo tak jest. Ale nie w tej sprawie.

-Dlaczego?

-To nie mój teren.

-Co? Jaki teren?- spytałam zdenerwowana.

-Londyn podzielony jest na dwa tereny. Obrzeża, mniejszy teren, który należy do mnie i reszta Londynu, czyli centrum, najbogatsze dzielnice i tak dalej nie są moje.

-A nie możesz poprosić tamtego faceta o pozwolenie?

-Ona mi nie pozwoli.

-Ona? Dziewczyna jest szefem gangu?- spytałam zszokowana.

-Tak.- odparł krótko.

- I boisz się dziewczyny?

-Nie! Ja się nikogo nie boję. Nawet my mamy swoje zasady.Trzymamy się swojego terytorium. 

-Ile ona ma lat?

-18.

-Ma osiemnaście lat i rządzi takim terenem?

-Tak, jest naprawdę dobra w tym co robi.

-A jaka ona jest?- spytałam, widząc, że Scott jest dziś skoty do rozmów.

-Jest groźna, nikt się jeszcze jej nie postawił. Każdy kto się zajmuje tym zawodem o niej wie. Nawet na innym kontynencie. Jest wpływowa. Mam dar przywódcy i jest nieprzewidywalna.- widziałam, że jak o niej opowiadał w jego oczach pojawił się strach.

-Ty się jej boisz.- stwierdziłam.

-Nie, nie boję się jej.

-Boisz się.

-Nie.

-To dlaczego tego nie chcesz zrobić?

-Bo... bo to jest jej terytorium. 

-Ja i tak wiem, że się jej boisz.- powiedział po raz kolejny, a w pomieszczeniu zapadła cisza. Przyglądałam się Scottowi. Widziałam, że prowadzi teraz wojnę w swojej głowie. Nigdy nie łamał zasad, ale w tym wypadku zrobi to. Skąd wiedziałam? Nie chciał pokazać, że się boi. Mimo, że później czekają go problemy z jakąś osiemnastolatką. Śmieszne.

-Dobra. Zrobię to. Jutro przyjdzie czas zemsty.

-Dziękuję Ci. Jesteś wielki.- powiedziałam i wyszłam z jego domu z pełną satysfakcją. Resztę dnia spędzę na zakupach. Tak!



*Layla*

Siedziałam w pokoju z Jessicą, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwonił Greg- informator, co oznaczało, że coś się stało...

-Halo?- spytałam, a Greg zaczął opowiadać. Bo 10 minutach skończyłam z nim rozmawiać i usiadłam na łóżku krzycząc:

-K**wa! K**wa! K**wa! 

-Co się stało?- spytała Jess.

-Dzwonił Greg.

-I?

-I jutro Scott Blank wybiera się załatwić swoje porachunki z pewnym zespołem.

-No i co z tego?

-Oni mieszkają na naszym terenie.

-K**wa! - tym razem ona krzyknęła.

-No właśnie. Szefowa będzie zła.

- To mało powiedziane. Ona będzie wku**iona. Nie lubi, gdy ktoś wkracza na jej teren.

-Wiem, ale trzeba jej powiedzieć. Chodź.- powiedziałam i obie ruszyłyśmy do jej gabinetu. 





Siedziała na czarnym skórzanym krześle, nogi miała położone na drewnianym stoliku i patrząc się w okno paliła papierosa. Obserwowała krople deszczu spływajcie po zewnętrznej stronie okna. Zawsze tak robiła, gdy padało. Uwielbiała samotność, ale była też bardzo towarzyska.






-Jest sprawa.- zaczęłam przybierając służbowy ton głosy. Mimo, że się przyjaźniłyśmy zazwyczaj tak przy niej mówiłam. Była bardzo fajną dziewczyną.

-No co tam?- spytała uśmiechnięta, ale i poważna.


-Scott Blank wybiera się jutro na nasz teren załatwić swoje sprawy.- powiedziałam.

-Macie wszystkie potrzebne informacje?- spytała, nadal się uśmiechając, jakby ją to nie wkurzyło. Może miała dziś dobry dzień. 

-Oczywiście.

-W taki razie dziewczęta jutro mam misje. Przygotujcie się. 

-Okej. Planuje o 18.30.

-My przybędziemy o 18.31.

-Wiedziałam, że masz plan.- zaśmiała się Jess.

-Jasne, że mam. Załatwcie wszystko na jutro. Ja muszę wyjść. 

-Nie ma sprawy.- odpowiedziała Jessica, po czym poszłyśmy przygotować siebie i sprzęt na jutrzejszą misję. Będzie się działo. 




Cześć kochani.

I jak się wam podoba?

Mam nadzieję, że czytacie i zainteresowaliście się chociaż trochę tą historią.

Pod poprzednim rozdziałem nie było 5 komentarzy (szkoda), ale i tak postanowiłam dodać nowy rozdział z okazji rozpoczęcia wakacji! Tak

że to jest taki skromny prezencik.

Jak tam plany na wakacje?

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 1 Start historii, która ma dwa początki...

Rozdział 1

 Start historii, która ma dwa początki...

♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫


*Hannah*


Było ciepłe popołudnie, które postanowiłam spędzić na zakupach w centrum handlowym. Chodziłam od sklepu do sklepu, przeglądając dokładnie każdą półkę, nie mogąc przeoczyć żadnej okazji. Po 4 godzinach tej czynności postanowiłam zrobić krótką przerwę i napić się kawy. Ruszyłam w stronę mojej ulubionej kawiarenki i rzuciłam torby na krzesła, po czym usiadłam, a kelnerka podeszła do mnie  i złożyłam zmówienie, składające się z mojej ulubionej kawy Romano. Po kilku minutach dostałam swój napój podany ze świeżą skórką cytryny. Pycha. Gdy siedziałam i rozkoszowałam się smakiem Romany usłyszałam dźwięk, który oznaczał nadchodzące połączenie. Wyjęłam telefon z różowiutkiej torebki i odebrałam. Zdzwonił mój chłopak.

-Cześć kotku. Co tam?- spytałam słodziutkim głosem.

-Musimy się pilnie spotkać i bardzo poważnie porozmawiać.-odpowiedział stanowczym głosem.

-Ale co się stało?- spytałam zaskoczona.

-Spotkajmy się za godzinę w parku niedaleko twojego mieszkania.- powiedział poważnym głosem.

-Ale Zayn... Halo? Halo?- rozłączył się. No trudno. Dowiem się później. Dopiłam kawę do końca, zostawiłam pieniądze na stoliku i po zabraniu swojego nowego nabytku udałam się do domu, aby przygotować się na spotkanie z Zayn'em. Muszę ładnie wyglądać (z resztą zawsze tak wyglądam), bo pewnie przygotował dla mnie jakąś niespodziankę. Czuję, że będzie to niezapomniana chwila...  


*Zayn*

Już od 20 minut siedzę i czekam na Hannah. Jak zwykle się spóźnia. Pewnie już od godziny przygotowuje się na to spotkanie. Dla niej najważniejszy jest wygląd i to co inni o niej myślą. Zawsze chce być najpiękniejsza i najlepsza. Chociaż z drugiej strony to dobrze, że nie przyszła na czas. Przynajmniej mogę poukładać sobie w głowie, to co muszę jej powiedzieć. Myśli... myśli muszę je dobrze ubrać w słowa. Słowa... słowa czasem ranią bardziej niż czyny. Dzwoniąc do niej działałem pod wypływem impulsu. W tamtej chwili nie myślałem o konsekwencjach, tylko działałem. Nie zastanawiałem się nad tym co będzie, jak jej to powiem. Ale jest już za późno, aby się wycofać. Nie ma odwrotu.

Po 15 minutach zjawiła się moja dziewczyna, Hannah Sweet. Eh, jak to nazwisko do niej pasuje. Wygląda jak cukierek. Ubrana w  sukienkę, w kolorze jaskrawego różu i butach o tym samym odcieniu szła w moją stronę. Gdy podeszła nachyliła się, aby mnie pocałować, a ja szybko wstałem i stanąłem przed nią. Ona nie zdziwiła się moją reakcją. Po prostu usiadła i się sztucznie uśmiechała. 

Dobra raz się żyję. Jak jej tego nie powiem będę dalej krzywdził siebie i ją. Jak i nasze otoczenie. Nie mogę. Nie pozwolę na to!

-Hannah, słuchaj.- zacząłem, wziąłem oddech i ciągnąłem dalej- Chodzi o to, że ja... ja już tak nie mogę dalej. Nie możemy tego ciągnąć.- wydukałem, a ona jakby nigdy nic siedziała dalej i się uśmiechała, nie zrozumiała?

-Ale o co ci chodzi? Źle wyglądam?- zapytała. O rany! Nie wiedziałem, że ona taka tępa jest.

-Co? Nie mów, że nie zrozumiałaś. To koniec. Koniec z nami. Zrywam z tobą.- powiedziałam, lekko podnosząc głos. W jej oku zakręciła się łza, która powoli zaczęła spływać  po jej policzku, ale w mgnieniu oka starła ją koniuszkiem palca, po czym wstała i patrząc mi prostu w oczy zapytała:

-Ale dlaczego? Było nam razem tak dobrze.

-Nie, to nieprawda. Dusiłem się.My do siebie w ogóle nie pasujemy. Spójrz na siebie i na mnie. Jesteśmy z innych światów. Nie mam wspólnych tematów do rozmów. Nic nas nie łączy. Mnie też to boli i wiem, że....- przerwała mi:

-Nie! Ty nic nie wiesz. Ja cię kocham. A ty...

-Ale myślisz, że mi nie jest ciężko?

-Ciężko to ci dopiero będzie. Teraz to lepiej uważaj. Zapłacisz mi za to. Będziesz mieć małą niespodziankę. Ja się już o to postaram osobiście. Będzie cię bolało tak jak mnie, albo jeszcze gorzej. Z pewnością ucierpisz i to trwale. Cześć.- odeszła.

Mam ją z głowy? Czy to dopiero początek problemów? Ona mi groziła? Czy mi się tylko wydawało? A z resztą, cieszę się, że jestem już wolny. Jeden problem z głowy...


*narrator*

Aha. Na pewno. Nie ciesz się za wcześnie. Wszystko się okaże wkrótce...




Witajcie! No to mamy rozdział pierwszy! 

Jak się wam podoba? 

Może jest trochę nudny i krótki, ale obiecuję, że opowiadanie się rozkręci.

Obiecuję więcej akcji.

Wiem, że piszę trochę nie po kolei, bo nie pojawiła się jeszcze główna bohaterka, ale na wszystko przyjdzie czas i pora.

Proszę o komentarze.

To bardzo ważne dla mnie.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

5 komentarzy= nowy rozdział




środa, 12 czerwca 2013

Prolog

Prolog


Wszystko pozostawia rany. Za równo ból fizyczny jak i psychiczny. Ale jest jedna różnica. Rany na ciele się kiedyś zagoją. Rany na duszy i sercu pozostają na zawsze. Nie goją się, wręcz przeciwnie. Pogłębiają się przez tęsknotę i wieczny brak. 


Było ciepłe lipcowe popołudnie, zbliżał się wieczór w mieście położonym w hrabstwie West Yorkshire. Pogoda sprzyjała długim spacerom i dużo osób wybrało właśnie owy sposób spędzania czasu. Najwięcej było zakochanych par, którzy przemierzali miasto, nie zwarzając na innych. Byli tylko oni. Ona i on. On i ona. Mijali się lub zderzali z osobami pędzącymi z pracy do swoich domów, aby zdążyć przyrządzić swojej rodzinie wieczorny posiłek, spędzić z nimi czas czy odpocząć. Przyglądająca się temu zamieszaniu w samym sercu brytyjskiego miasta Dalajlana czekała na swojego przyjaciela, który spóźniał się już dobre 30 minut. Wierzyła, że przyjdzie na wcześniej umówione spotkanie, zawsze tak robił, dotrzymywał słowa, dlatego postanowiła czekać. Oparła się o zniszczoną ławkę, na której siedziała i spoglądała na słońce, które miało się już ku zachodowi. Żółto- pomarańczowe światło słoneczne muskało delikatnie bladą twarz Lany, przy czym dawało jej ogromną radość i poczucie wolności. Miała chwilę dla siebie, którą przeznaczyła na spotkanie swojego najlepszego przyjaciela. Lubiła z nim rozmawiać, czerpała z tego wiele dobrego. Nikt jej nie rozumiał tak jak on. Zawsze wiedział jak ją pocieszyć, umiał doradzić i pomóc się rozluźnić. Zważywszy na to, że u niej w domu nie było kolorowo. Jej mama nie żyła, a ojciec no cóż... prowadził "poważne" i warto dodać nielegalne interesy. Jego praca była niebezpieczna, ryzykowna i .... nieludzka. Mało kto ma taki zawód, ale u nich w rodzinie jest on dziedziczny. Także wkrótce szefostwo miało przypaść Dalajlanie. Niestety... 
Szesnastoletnia brunetka stwierdziła, że jej kolega już nie przyjdzie i postanowiła sama udać się na spacer. Wstała z ławki i ruszyła na obrzeża miasta, aby powspominać. Miała nadzieję, że zrobią to razem, ale się nie pojawił. Zawiodła się. Chciała mu powiedzieć, że się wyprowadza, a co najważniejsze chciała mu powiedzieć co do niego czuje.Obawiała się jak on na to zareaguje, ale była odważna i wiedziała, że jeżeli tego nie zrobi to nie dowie się czy on odwzajemnia jej uczucia. 
Mijała właśnie plac zabaw, gdzie po raz pierwszy spotkała swojego przyjaciela. Nigdy nie zapomni tego, jak go pobiła, bo zabrał jej lalkę. Później ją przepraszał, ale ona nie chciała mu wybaczyć, bo lalka Zuza w niemiłym wypadku straciła głowę i nogę. Pamięta jak chodził za nią cały czas, nawet kilka razy przyszedł do jej domu, aby ją przeprosić. Wybłagał sobie u niej przebaczenie, a w zamian obiecał jej, że będzie jej najlepszym przyjacielem do końca świata i jeszcze dłużej... Na samo to wspomnienie Lana głośno się zaśmiała, ale po chwili ten uśmiech przygasł, bo uświadomiła sobie, że dzisiaj po raz pierwszy ją wystawił, nie powiadamiając wcześniej. Z tego względu postanowiła do niego zadzwonić. Wybrała jego numer i nacisnęła zieloną słuchawkę, ale odzywała się poczta głosowa, już po raz 6. Zrezygnowana usiadła pod rozłożystym dębem w parku, który dawał cień. Zaczęła się zastanawiać, co takiego mogło się wydarzyć, że się nie pojawił. Miała zamiar wstać i pójść do niego do domu, gdy nagle usłyszała dźwięk, który oznaczał, że dostała wiadomość. Na początku się ucieszyła, bo myślała, że np. przełożył spotkanie lub napisał przynajmniej dlaczego się nie pojawił, ale się przeliczyła. . . . 


"Przepraszam, że nie przyszedłem, ale nie mogę. I obawiam się, że już NIGDY mógł nie będę.To koniec naszej znajomości. Zapomnij, zapomnijmy. Udawajmy jakbyśmy się nigdy nie spotkali. Tak będzie lepiej, dla ciebie i dla mnie. Uwierz. Wiem, że twój tata jest przeciwny naszej znajomości, dlatego będzie tak będzie lepiej. Może uda ci się nie być tym kim jest twój ojciec. Szczęścia w życiu. Jeszcze raz przepraszam."

 Xoxo ;P




Po przeczytaniu tej wiadomości uśmiech ustąpił miejsca słonym łzom, a radość zamieniła się w gniew, rozpacz i masę pytań, na które nie znała odpowiedzi. Jak on mógł to zrobić? Teraz to pożałuje. Nie chciał jej znać, to proszę bardzo. Już się nigdy nie spotkają. 
Po kilku minutach uspokoiła się i odpisała mu na wiadomość:


"Proszę Cię bardzo. Masz to jak w banku. Na pewno nie zobaczysz mnie już więcej. Obiecuję.W ogóle od kiedy masz przywilej mówienia mi co jest dla mnie dobre, co? Nie przypominam sobie takiej sytuacji, gdzie go dostałeś. Ale jeżeli tego chcesz to to dostaniesz. Nigdy więcej.... Już mnie nie zobaczysz! I wiesz co, wypchaj się tymi przeprosinami pieprzony ch*ju! Do widzenia Panu!!!"

Fuck you ;D 
'


"Nie rób głupstw. Proszę."

Przepraszam ;(





"To już nie leży w twoim interesie. Nie ważne co teraz zrobię. Masz to czego dostałeś. Życzenie spełnione."

Wypchaj się :P




Wysłała ostatniego SMS'a i usunęła jego numer. To koniec. Nigdy go nie było, nie ma i nigdy go nie będzie. Ale nadal nie zmienia to faktu, że ona go kocha. 

I powiem wam coś w sekrecie. On odwzajemnia jej uczucie. Kocha ją.


Myślał, że zrobił dobrze zostawiając ją samą. Tym razem się pomylił i to jeszcze jak.
Ale wkrótce się przekonamy. . . 



On kocha ją. Ona kocha jego. Od prawdziwej miłości się nie ucieknie. Choćby nie wiem jak się bardzo chciało. To nieuniknione. . . .



Toczę wojnę w głowie!

I' ve got war in my mind!






Miłość? Miłość, miłość, miłość. . . . Do czego to jest dobre, potrzebne?
Absolutnie do niczego!


Love? Love, love, love . . . What is it good for?
Absolutely nothing!







Witajcie kochani! 
To początek mojego drugiego opowiadania.
Myślałam, że zacznę go pisać dopiero od początku wakacji, ale jednak udało mi się coś "stworzyć" trochę wcześniej. 

Proszę was o komentarze. 
Nie wiem ile was tu jest, ale jak na razie to wiem, że mało.

Pozdrawiam
Dija;)





Bohaterowie

BOHATEROWIE



Główna bohaterka:


Dalajlana Murky 

Lana, Dal, Murky

lat 19


"Wolę ranić ludzi fizycznie, niż psychicznie. Z resztą... to moja praca..."





ONE DIRECTION:


Zayn Malik

lat 20

"To wszystko moja wina. Chciałem temu zapobiec, ale najwidoczniej pogorszyłem tylko sprawę. Chciałem ją chronić."







Harry Styles 

lat 19

"Dobra dupa z niej. Zagadałbym, ale się boję."






Niall Horan

lat 20

"Ale ma ładny kolor oczu. Są takie podobne do moich. Czuję, że się zaprzyjaźnimy."







Liam Payne

lat 20

"Nie wiem jak wy, ale ja się jej boję!"






Louis Tomlinson

lat 21

"W sumie to nie jest taka zła. Popatrzmy z pozytywnej strony. Wiemy, że nas nie zabije. Może nawet obroni?"




ROLE EPIZODYCZNE:

Layla Shot

lat 20

"Zaufajcie jej. Warto."




Jessica Maslow

lat 20

"Doskonały z niej przywódca. Wzór do naśladowania. Jeżeli chce to potrafi obronić najgorszego wroga."




Hannah Sweet 

lat 18

"Lepiej uważaj. Zobaczysz, jeszcze mi za to zapłacisz. Będzie bolało cię tak jak mnie, albo jeszcze gorzej.  Ja się już o to postaram. . . Będziesz mieć "miłych" gości."


 
  
Scott Blank 
lat 25 


"To, że jest młodsza, nie zmienia faktu, że jest straszna, groźna i nieprzewidywalna. Ja się jej nie boję, tylko yyy.. to jest jej terytorium."